Braterstwo Krwi
Platoon Presentation
Pomyślałby kto; braterstwo krwi. Dla wielu ludzi dziecinada i głupota, ale ja swoje wiem. Ten oto akt w symboliczny, uroczysty sposób pieczętuje na wieki sprawdzoną przyjaźń. Doskonale zapamiętam sobie ten dzień i będę obchodzić jego rocznicę: 22.02.2012. A zaczęło się tak niepozornie...
Wyszliśmy na mały spacer, a następnie wpadliśmy do Kruka. Pogadaliśmy, posłuchaliśmy dobrej muzyki, ustaliliśmy plany na weekend. Zienek, z racji iż musiał wracać na chatę, wyszedł ok. 18. Ja postanowiłem zostać nieco dłużej, wszakże nie spieszyło mi się do domu i nauki. Zaś czas z Krukiem zawsze miło się spędza. Tylko gdy odprowadził Zienka, wrócił do pokoju. Siedziałem na fejsie, przekonując się, że niewiele się dzieje.
- Jest sprawa - oznajmił Michał.
- Chodzi o BK? - rzuciłem, ustępując mu miejsca.
- Wszystko jest gotowe - zaprowadził mnie do kuchni i tam pokazał kubek z napisem "Stadnina Bronków" oraz butelkę wina.
- To jak, robimy to? - spytał.
Powiem szczerze: zaskoczył mnie tym. Spodziewałem się raczej zawrzeć braterstwo na weekend, teraz nie byłem na to za bardzo gotów. Ale w imię najlepszej przyjaźni trzeba być gotowym do wszystkiego. A emocje niech wypłyną na wierzch.
- Dobra - pokiwałem głową.
- Jeśli nadal chcesz - zastrzegł.
- Zawsze chcę. Czym się tniemy?
Wybór padł na motylkowy nóż. Umyliśmy ręce, ułożyliśmy tekst przysięgi. W tle puściliśmy znakomity kawałek "Sweet Dreams". Serce dawało o sobie znać mocnym biciem. Najwidoczniej już od dawna pożądało mieszanki szlachetnych krwi, jaka miała niebawem powstać. Michał nalał nieco wina do brązowego kubka.
- Tniemy lewą - powiedział. - Od serca.
+50 do uwielbienia. Skinąłem głową. Spokojnym mimo udzielających się emocji głosem, odczytałem krótki tekst przysięgi. Teraz pozostało już tylko jedno: Michał rozciął sobie skórę na kciuku i podał mi zakrwawiony nóż. Ustawiłem go ostrzem do góry, położyłem na nim palec i mocno dociskając, powoli przesunąłem go do przodu. Poczułem, jak zimna stal zagłębia się w ciało. Uznałem, że wystarczy i oderwałem nóż od ręki. Zaintrygowany obserwowałem, jak moja krew wędruje wzdłuż linii papilarnych. W końcu zetknęliśmy swoje palce nad kubkiem i mocno dociskając je do siebie, skropiliśmy wino swą połączoną krwią. Następnie wytarliśmy palce po przeciwległych stronach o brzeg kubka. I wtedy stało się coś pięknego: dwie krople krwi, niezależnie od siebie, rozpoczęły wędrówkę po ściankach naczynia w dół, zostawiając za sobą czerwone ślady. Niebawem jednocześnie rozpuściły się w napoju. Michał wziął kubek do ręki, lekkim jej ruchem zamieszał zawartości i wypił około połowy. Podał mi naczynie. Chętnie wychynąłem swoją część. Wino miało specyficzny, ale przyjemny smak. Na koniec daliśmy sobie grabę i wstaliśmy. Po wszystkim.
"Żyj tak, jakby ten dzień był twoim ostatnim. Umieraj tak, jakby był twoim pierwszym"
"Umrzeć można tylko raz... upewnij się, że było warto."
Wyszliśmy na mały spacer, a następnie wpadliśmy do Kruka. Pogadaliśmy, posłuchaliśmy dobrej muzyki, ustaliliśmy plany na weekend. Zienek, z racji iż musiał wracać na chatę, wyszedł ok. 18. Ja postanowiłem zostać nieco dłużej, wszakże nie spieszyło mi się do domu i nauki. Zaś czas z Krukiem zawsze miło się spędza. Tylko gdy odprowadził Zienka, wrócił do pokoju. Siedziałem na fejsie, przekonując się, że niewiele się dzieje.
- Jest sprawa - oznajmił Michał.
- Chodzi o BK? - rzuciłem, ustępując mu miejsca.
- Wszystko jest gotowe - zaprowadził mnie do kuchni i tam pokazał kubek z napisem "Stadnina Bronków" oraz butelkę wina.
- To jak, robimy to? - spytał.
Powiem szczerze: zaskoczył mnie tym. Spodziewałem się raczej zawrzeć braterstwo na weekend, teraz nie byłem na to za bardzo gotów. Ale w imię najlepszej przyjaźni trzeba być gotowym do wszystkiego. A emocje niech wypłyną na wierzch.
- Dobra - pokiwałem głową.
- Jeśli nadal chcesz - zastrzegł.
- Zawsze chcę. Czym się tniemy?
Wybór padł na motylkowy nóż. Umyliśmy ręce, ułożyliśmy tekst przysięgi. W tle puściliśmy znakomity kawałek "Sweet Dreams". Serce dawało o sobie znać mocnym biciem. Najwidoczniej już od dawna pożądało mieszanki szlachetnych krwi, jaka miała niebawem powstać. Michał nalał nieco wina do brązowego kubka.
- Tniemy lewą - powiedział. - Od serca.
+50 do uwielbienia. Skinąłem głową. Spokojnym mimo udzielających się emocji głosem, odczytałem krótki tekst przysięgi. Teraz pozostało już tylko jedno: Michał rozciął sobie skórę na kciuku i podał mi zakrwawiony nóż. Ustawiłem go ostrzem do góry, położyłem na nim palec i mocno dociskając, powoli przesunąłem go do przodu. Poczułem, jak zimna stal zagłębia się w ciało. Uznałem, że wystarczy i oderwałem nóż od ręki. Zaintrygowany obserwowałem, jak moja krew wędruje wzdłuż linii papilarnych. W końcu zetknęliśmy swoje palce nad kubkiem i mocno dociskając je do siebie, skropiliśmy wino swą połączoną krwią. Następnie wytarliśmy palce po przeciwległych stronach o brzeg kubka. I wtedy stało się coś pięknego: dwie krople krwi, niezależnie od siebie, rozpoczęły wędrówkę po ściankach naczynia w dół, zostawiając za sobą czerwone ślady. Niebawem jednocześnie rozpuściły się w napoju. Michał wziął kubek do ręki, lekkim jej ruchem zamieszał zawartości i wypił około połowy. Podał mi naczynie. Chętnie wychynąłem swoją część. Wino miało specyficzny, ale przyjemny smak. Na koniec daliśmy sobie grabę i wstaliśmy. Po wszystkim.
"Żyj tak, jakby ten dzień był twoim ostatnim. Umieraj tak, jakby był twoim pierwszym"
"Umrzeć można tylko raz... upewnij się, że było warto."
Platoon feed
There are no more events to show